40. - Duch mój szuka ujścia , linią przeznaczenia
Biegnąc łez padołem , przekonując wielu
Bo nie z własnej woli , lecz Temu poddany
Co w skrytości swojej , koi duszy rany .
Ile jeszcze słów , tchnień niewypowiedzianych
Ile dążeń w miłości , duszy dążeń wielu
Ile kroć miłości , co ludzmi się zowią
39. - W barwach doczesności toczę swe podboje
O wolę przetrwania , o przetrwanie woli
Na trapezach mamom , wybijam się w górę
Opadam ponownie na mamon kamieni
W prostocie serc naszych , dotykamy spojeń
W sprawach złożoności , toczymy podboje
38. - Gdy przychodzisz na ten świat , - nigdy z własnej woli .
Kiedy płaczem witasz go , czy już serce boli ?
Nic nie wnosząc w ziemski byt , o wszystko zawalczysz
Gdy utracisz dobra swe , - Czy Bóg ci wystarczy?
37. - Kiedy wszystko się skończy i otchłań wyostrzy swą gardziel
Przełykając nas zębami czasów , pokoleń , istnień wymieszanych
Ludzkość , byt swego istnienia zawdzięczając komu ?
Komu przyda się sądu rozprawa nad marnością wszelaką .
36. - W mądrości swojej wymyśliłeś nas , w swej odwadze stworzyłeś
Odpowiedzialność wziąłeś za zło , którego czyn dopuściłeś
W miłości swojej doglądasz nas , nim do ciebie wrócimy
Samotność twoja zagadką jest - Czy ci wybaczymy ?
- stworzeni na obraz i podobieństwo Twoje !!!
35. - Stojąc przed ścianą wiatru gdzie strach ma swą warownie,
Wobec przestrzeni która w dół mnie pochłonie.
Stojąc twarzą w twarz ze sobą, wbije się w swą dusze
Niczym korkociąg w smak dobrego wina
By po latach marzeń otworzyć je dla siebie.
Kluczem którym wiara w sensu ludzkiego bytu w duszy wymiar pełny.
Oczekując chwały nad wymiar przestrzennej, chce odkrywać Boga, Ducha
Który we mnie, pokonuje słabość co zniewala duszę,
Jedno wiem na pewno, chcę skoczyć bo muszę.
Otulony wiatrem rozpłynę się w Tobie -
Jesteś towarzyszem w dziwnej mej chorobie
Popłynę swobodnie na skrzydłach pokory ,niech strach stoi obok, niech to strach się boi.
34. - CHOĆ ZMĘCZONY ŻYCIEM , UKŁADAM SWE PLANY. ODKŁADAJĄC NA BOK ŚMIERCI OJCÓW NASZYCH - DNI WSZYSTKIM ZNACZONYCH. ODDALAM SIĘ W SOBIE , ZNACZONY SUMIENIEM
WYPATRUJĄC KOŃCA , PRZODKÓW CO NAS PŁODZĄ. CO JAK JA POBŁĄDZĄ , NIM STANĄ PRZED TOBĄ !!! CZY SWÓJ BÓL ZŁAGODZĘ , KTÓRY TĘTNI WE MNIE. CZEMÓŻ OCZEKUJĘ KOŃCA DNI CO WE MNIE ,
33. -
32. - Dwie one w mym sercu wszak się wyłoniły
Pierwsza lodowata - oczekuję chwili !!!
Druga dostojeństwem przewyższa poprzednią
Czy mogę ją zdobyć ? - me starania bledną .........
31. - Zawieszony między cząsteczkami Bóg
Wydany "teorii kwantowej " w praktyce
Pomnożony cierpieniem, podzielony w duszy
Gdzieś pośrodku drogi - JA JESTEM
Świadkiem nieodzownym, naznaczonym w sobie
Już po raz czterdziesty, przydzielony tobie
Cząstki Boga we mnie, w praktyce "teorii"
Cierpienie ustało, koniec treaktorii
Linia przeznaczenia ,zgoła się odmien
Wiele chciałbym zdobyć , wiele chciałbym zmienić.
30. - Wiersze które czasem, tak z natchnienia pisze
To tak jak by życia, móc prześwietlić klisze
Trochę spraw poważnych, nieco żartu w sobie
Chciało by się wyrzec . Ot po prostu, człowiek !
Bo życie człowieka, jest jak litr dobrego mleka
Ledwo się zgotuje, już go ulatuje
Jest jak z gwizdka para, co świadomość wyzwala
Nim się ukształtuje, już człeka brakuje !
29. - Gdy Carlos Santana, przez głośniki z rana
Ukaja mą dusze.Nie powiem, się wzruszę
Lecz gdy song się kończy, tak po trzech minutach
Znowu o przekrętach, aferach , znów z buta !
Wszystko burzy nastrój który zbudowałem
Płakać już się nie da, rzygać próbowałem .
Lecz jak tu coś zwrócić, kiedy treści puste
Tak o piątej rano, znów stoję przed lustrem
By odszukać w sobie, resztki człowieczeństwa
By wyrwać się znowu, ze świata przekleństwa
28. - W ogrodzie świata zdarzeń,zasadzono drzewo
Z woli Ogrodnika, lecz z posiewu tego
Który bezustannie latorośl przeklinał
Obyś uschło w korzeń ! I to byłby finał !
Krótka to historia ,o tak zacnym krzewie
Które tez się stało, przekleństwa zarzewiem
Miast owoc wydawać, piękny, kolorowy
Spuściło koronę, pod naporem mowy
Już 40 lat rozrasta się w boki
Choć w korzeniach płyną nieco inne soki
I sam nie wiem, co w tym drzewie drzemie
Wszak to nic innego, jak skażone plemię
27. - W walce o swe serce, nie narzekam więcej
W boju o swą dusze , chcę walczyć gdyż muszę
Ruszam na podboje, ciągnąc sanie swoje
Gdyż los dał mi szanse, układa pasjanse
Chyba nie na żarty, odkrywając karty
W samotności swojej, ukoję łzy moje
Odsłaniając twarz , przed Tym. Czy Go znasz ?
26. - 'WZYWAM CIĘ GRENLANDIO !!! GRENLANDIO WZYWAM CIĘ !!!'
Ty, który przeszyłeś mnie strzałą z diabelskiego kołczanu .
Co nerki doświadczyłeś, poddając cierpieniu .
By filtrować płuca, tobą oddychając .
Doświadcz mnie raz jeszcze ! .
Który znasz odpowiedz ,nim człek coś zapyta .
Niepodległy, komuś ,co w los uwikłany .
Wez mnie tam, tu nie ma dla mnie miejsca .
Wez mnie tam , na skrzydłach wiatru wez .
25. - Tobie , dzień dobry - Weroniko
Nie widziałem Twych pierwszych kroków.
Nie słyszałem wołania, gdy mówiłaś
-tata- do obcego jak ja.
Na rękach nie nosiłem kiedy upadałaś.
Byłem gdzieś daleko - tłumacząc rzem chory
Jakim ojcem byłem? choć w mym wnętrzu
chorym. Ciebie pamiętałem, miałem przed
oczyma, lecz teraz w mym sercu niepewności
nie ma. Kiedy Cię zabrano, odsunięto od tej
która matką twoja w główce Twej
maleńkiej. Nieco z obowiązku lecz wyciągam ręce.
Zabiorę Cię do domu, uczuciem obdarzę,
późno się położę i rano powstanę, aby Ci
zapewnić bezpieczeństwo w życiu, spokój i jedzenie - Stabilne uczucie.
24. - Gdy rodziłaś mnie w boleściach
By cieszyć się mną
Gdy nosiłaś w sobie, sercem otulając
By z siebie wydobyć, cud - życiem nazwany
Pozostałem sam, - teraz wiem żem nagi
Postaraj się mamo nie zapomnieć nas
Troje zbuntowanych
23. - Dobranoc, dobranoc maleńkiej przygodzie
Co grzechem targaną - nazywają życiem
Dobranoc ,dobranoc odpowiedz
Gdy rozumiesz mnie - wszystkie słowa Pana
Dobranoc , dobranoc odpowiedz
Wiem że słyszysz mnie - przed obliczem Pana
22. - Gdym stanął przy tobie, w te ostatnią noc
Bądz spokojna mamo , wszak mówiłem tobie
Namiot twój targany , a ty chciałaś wyjść
Szeptem moich ust, odchodziłem z tobą
21. - Z matczynej piersi zew tęsknoty wołał. Przełkano bezradność . Szlochała przez zęby - zaciśniętych zdarzeń. Nikt o nią nie wołał .Wszyscy zbłądziliśmy , każdy pasł wszak siebie !!!
20. - Tak na krótką chwilę, wyprzedziłaś mnie
By jak bańka mydlana, rozpłynąć się w wieczności
Gdy mówiłem do ciebie , drogi nadszedł kres !
To na miejsca spotkań powołuje Pan !
Nie ma domu bez ciebie - wszak ty dom już masz
Zachowałaś swą twarz, spowitą cierpieniem
Tak na krótką chwilę wyprzedziłaś mnie
Kojąc z bólu mą twarz , spowitą cierpieniem
19. -Dokąd płyną rzeki , gdy serce mknie pod wiatr
Kto rozrzucił kości , mego przeznaczenia
Suma oczek ,wszakże , ciągle się powtarza
Czy sam , los układam ? gdy kładę na szale
Wartość mych decyzji , wszystkie zagadnienia
Dokąd pójdą nogi , czym jest ludzka wola
Czymże twardziel bywa , gdy o pomoc woła
Mówią nie ma Boga ! - Dobrze powiadają
Nie ma go, w tych miejscach, gdzie go unikają
Wszak wszystkich porywa, nurt tej samej rzeki
Stojąc nad jej brzegiem , chcąc zdobywać świat
Walcząc o przetrwanie , w duszy szepcą tak -
Dokąd płyną rzeki, gdy serce mknie przez świat
18. - O Elbrusie ! - z nadania wiecznego
Od stworzenia świata ukształtowanego Poprzez wichry, lawę - którą opluwałeś Chyba jeszcze sobie sprawy nie zdawałeś
Że staniesz na drodze mojej do Bieguna
Wszak na zboczu twoim legła moja duma Dostrzegłeś Czeczena, Stalina przetrwałeś Gruzja cię nie wzięła - dumę zachowałeś Wody nie zalały twego majestatu Czarne i Kaspijskie,kłonią się jak bratu Do ciebie powrócę choćby na kolanach Ujarzmię swą dusze w Duchu mego Pana
17. - Gdy z Bajkału powróciłem , zbędne sprawy odrzuciłem
Telewizor stał się zbędny , trochę się odtumaniłem
Wyżej niż papież , głębiej niż kaczor
Niechaj me oczy Twą głębie zobaczą
16. - " Pod naporem nicości wszelakich , obarczeni doczesnością
Zmuszani do walki , kroczymy pospołu
My ludzkość cała w ziemie wdeptujemy , strachy nasze, dążenia
Krwawe dni odkupienia
Wierzymy że dzięki sile , uporem walecznych, odkryjemy ziemie, przegonimy wrogów
Starych spraw nie pomny, zachowamy w sobie
Czasem brudną godność , odkryjemy w sobie
Obarczeni doczesnością , pod naporem nicości wszelakich "
15. - Nasze ludzkie drogi , umęczonych stóp cienie - odchodzę wśród swoich.
Dlaczego zwieść mnie ma istota , ludzka w cierpieniu jak ja.
Dlaczego oczy swe wznoszę ku górze , gdzie niebyt , zwany też Bogiem - wypatruje mnie.
Ciszę się wśród istot. Muzyka koi dusze.
Ojcze ,tato , czy teraz odchodzisz ? Czy blask człowieczeństwa zabiorą od ciebie ?!
Dlaczego to czuję , czy może znowu zwodzą mnie , prorocze ambicje ?!
Żar duszy wyciszam, czy podołam wielu ?
Milczeć , słuchać znaczy a uczyć się , pokory. Bankructwem znaczony Ja
Ojcze nie odchodz !!!
14. - EGZYSTENCJI BÓL , PRZENIKA MĄ DUSZE ,
PŁACZ CO NIE UPADLA , - INSPIRUJĄC DUSZE
13. - Terazniejszość - wieczności , rzuciła mnie w tryby
Bym jedynie wiarą , mógł ostać się w sobie
Pod naporem nicości wszelakich
Wobec zgiełku czasu , co dusze mą wypala
Pośród słów ambitnych , haseł zle spłodzonych
Konturów żałosnych , niby szat kościelnych
Zle skrojonych masek , wypłowiałej pychy
Wszystko się przetacza , splotem motywacji
By przekornie na sztorc , stawiać moją dusze
Walczę! - i choć w odpocznieniu spowite są plany
Cios za ciosem padał....
Ruchem skrempowanym - Walczę !
I tak w odpocznieniu plany me spowite
Stałem się bankrutem - serce me zdobyte
12. - Gdy pobiegnę przez świat , swe kontury w przestrzeń wbijając.
Z otwartym obliczem , móc rozcinać Wiatr.
Na jego powiewie , rozłożę swe skrzydła.
Z wieczności otchłani , Ten co ukształtował , przemówił ponownie.
Gdy pobiegnę przez świat , z otwartym obliczem , móc dogonić Wiatr !!!J
11. - NAZYWA SIĘ GRENLANDIA , DŁUGO O NIEJ MARZYŁEM
KIEDY STANĘ W POKORZE , I ODWRÓCĘ SIĘ TYŁEM
DO ROZPACZY CO WE MNIE , ROZPADLINY NIEMO
MOCNO ZĘBY ZACISNĘ , I POPATRZĘ MU W OCZY
TEMU CO MNIE WYMYŚLIŁ , STWORZYŁ , PRZYGOTOWAŁ
ABYM GODNOŚĆ WĘDROWCA , NADE WSZYSTKO ZACHOWAŁ
POMNOŻĘ SWE MĘKI , W CZWÓR NASÓB ZWYCIĘSTWO
OSTATECZNIE , BY ZERWAĆ , PRZYPADŁOŚCI PRZEKLEŃSTWO ! ! !
10. - Pytasz mnie czemu idę
Który biegniesz w ulewie, by kupić parasol
I pod jego czaszą wracasz,, do miejsc opuszczonych
By znowu zamarzyć
Ty który marzysz w nadziei, by się nie spełniło
Który męczysz się myśleniem
Który walką zowiesz życie, chcąc być przewodnikiem
Nauczyciel tych co bładzą ,ginąc w swych działaniach
Nie wyciągaj ręki, nie zawołam o pomoc
Gdy wpadnę w rozpadlinę bez dna
Wiarą stoję !
Miast płynąc, chłodną taflą wody, do marzeń
Co po drugiej stronie jezior
Biegniesz dookoła w skwarze by zatracić siły
W dniu twego zmęczenia, chęci wyczerpania
Idę tam, gdzie nikt mię nie czeka
Zanurzyć się w samotność nie osamotnioną
Wymownym milczeniem,nazwać to co skryte
Twardzielu, co na miękkich nogach , udając że idziesz
Mask zakładasz tyle ile dni tygodnia
Nie podziwiaj miecza który zalśni w chwale
Kiedyś nie doglądał , gdy był hartowany
Pójdę póki padnę, padnę aby powstać
By z nicości kształtów wykreować postać !
9. - Gdy pierwszy raz ujrzałem twoją twarz, zetknąwszy się z twym głosem
Pozwoliłeś odejść, ziarno zasiewając
Poznałem twój zew, rozpoznałem swą drogę
Próbując kroczyć ku przeznaczeniu ,nieudolnie, bez zbroi, wielokrotnie upadałem
Uciekając przed Tobą, w ramion tuzin kobiecych
Chciałem ofiarować siebie
Słowem swoim z nieba,oddzieliłeś dusze, co w uczuciach się miota
Od ducha, co jedynie, drogą prostą wiedzie
Już nie lękam się drogi co w samotność wiedzie, strachem naznaczoną
Niech w marszu zwanym też modlitwą, obecność moja , przysłuży się tobie
Nie wypełniam mej drogi, - wszak jam dziełem twoim !
8. - Gdy nadejdzie wielki dzień Pana i padnę na pysk
Kiedy w śniegu po kolana, piąć się będę w zwyrz
Na górę lodową, co oporem dyszy -próżno jednak,gdyż jam zawzięty !
Wpije się w twą skórę, szorstką, lodowatą, znaczoną torosem
Grenlandio ! - siostro jedyna, pośród braci Biegunów
Stopami gołymi lecz sercem rozgrzanym, - nie takie to życie zadawało rany
Oswojony z bólem, zdradą i zwiedzeniem
W towarzystwie Pana, swe losy odmienię !
By moce ciemności w niebiańskich okręgach
Zobaczyły człeka, co go Pan zaprzęga
homonto, co jarzmem, zdać się być musiało
By jak Mojżesz kroczyć, otulony chwalą!
7. - Wiatr wieje gdzie chce i szum jego słyszysz
Ale nie wiesz skąd przychodzi i dokąd zmierza
Tak jest z każdym, kto wezwany na pustynne miejsca
Ujarzmia swe ciało.
Za ból swojej duszy uznając zwycięstwo.
Wicher w duszy żagle dmie,na Grenlandię wiedzie mnie.
Jak samotny biały kieł, duszy swej wyciszyć zgiełk.
Ziemio błogosławieństw, co żywisz tubylca,znającego twe tętno.
Co na grzbiecie swoim ,wychowujesz zwierza, dzikiego jak ty - pani.
Gdy złudzeniem się być okazałaś, dla Wikinga który cię odkrywał.
Miast zielonych pastwisk , niepokornym ludziom, zamknęłaś swe wrota.
Stańmy na przeciwko - wzywam cie Grenlandio !
6. - Otulony wiatrem, wydobywam z siebie
Poszarpane plany, w marzeń moim świecie
Słowo twoje panie, demaskuje ciemność
Zamysł serca mego jawny jest przed tobą
Więc nie chowam głowy, w piasek co pode mną Póki piłkę toczę, na mróz wystawiony
5. - Na kartach papieru, zapisuje dzieje
Ktoś kto chce ocalić ślady ludzkiej duszy
Jak w butelce losu,pośród wód odmętu
Grzbietem fal noszony,celu oczekując
Tocząc walk w głębinach,biało-czarnej duszy
W kolorycie zdarzeń ,przestrzeni zamkniętej
4. - W teatrze zdarzeń, zwanym też ludzkością
Wydobywasz drogę, - najlepiej by swoją
W blasku świateł swoich, uczysz się pokory
Z luster krzywych, odbić, wydobywasz tętno
Pytania zadajesz, - niech przed tobą klękną
Przynosząc odpowiedz w barwach scenariusza
W teatrze zdarzeń,zwanym wszak ludzkością
3. - Dlaczego muszę iść w samotność, pustkę ,na odludzie gdzie nikt mię nie czeka.
Naznaczony w bólu, mrozem owładnięty, w ciemność odkrytą przed obliczem Twym jedynie.
- O, Panie
Zrobię to i uczynię, sprawię i wypełnię by dni przeznaczenia mego się dokonały.
Zachowałeś i wychowałeś bym nie chwiał się na mrozie jak gałązka. W życiu cierniem naznaczonym dałeś mi siły Panie, bym dopełnił walki w Duchu Twoim. Nie człek co śmiertelny
mi wrogiem znaczonym, lecz coś co wypełnia ból serca ludzkiego, świat wnętrza ludzkiego.
Zadam sobie ból co przeszywa mięśnie, co otula duszę, co serce wyzwala
pójdę na pustynię co śniegiem powala. Tęsknił, będę krzyczał, wył z bólu do Ciebie,
także do kobiety, która przy mnie - nie wiem, co jest przeznaczeniem, wyborem człowieka
- będę w samotności, a kobieta czeka
2. - Zasiadając samotnie na krańcach ziemi
rozgrzany sercem tych, co stworzeni przez Boga
podążając do chwały, przenikają ciebie
zmrożony w czeluściach w głębokościach Boga
bądz mi pośrednikiem - taka moja droga.
Naznaczony na cię, uderzę w twe serce.
Wyrwę je zmrożone w mojej poniewierce.
1. - O Duchu, duchu północy, co zniewalasz mą
duszę. Dałeś mi czasu wiele, wiatrem i chłodem
mnie przywitasz, czekając na dzień przeznaczenia.
Czy mówiono ci o mnie w dniu twego
stworzenia? Czy Święty wskazywał ci na mnie?
Wyrokując o mnie, cóż postanowiono?
Czy będziesz mi bratem co otuli w samotności?
Czy może też wrogiem co ostudzi serce
rozgrzane do walki, by dotrzeć do jądra gdzie
Bóg ma siedzibę
Dodaj komentarz